Ślub w Polsce, sesja ślubna w Londynie – Ola i Marcin
Ola i Marcin to para, która na co dzień mieszka na Wyspach, a dokładniej – w Londynie. Zdecydowali jednak, że ich ślub ma odbyć się w stronach rodzinnych, a dokładniej na Podkarpaciu. Mimo to ich ukochany, przepiękny Londyn udało się wpleść w tę ślubną historię bowiem wybraliśmy się tam na sesję poślubną!
Dzień ślubu Oli i Marcina rozpoczął się od przygotowań w domowym zaciszu. Młodzi przygotowywali się oddzielnie, by zrobić sobie niespodziankę i zobaczyć się po raz pierwszy w ślubnych strojach podczas tzw. first look’u – pierwszego spotkania przyszłych małżonków w dniu ślubu.
Dlaczego first look to dobry pomysł? Bo wyzwala niesamowite emocje! Tutaj radość miesza się z niepewnością, oczekiwaniem, zaskoczeniem, aż w końcu z ogromnym wzruszeniem. W dniu ślubu Młoda Para jest wyjątkowa, wygląda pięknie, odświętnie, zwykle inaczej niż na co dzień. Czas oczekiwania na zobaczenie swojej drugiej połowy jest niesamowicie emocjonujący. A moment, w którym można sobie paść w ramiona wyjątkowy i jedyny. Fantastycznie również wygląda na zdjęciach i filmie ślubnym. Podczas first look’u Oli i Marcina nie obyło się bez łez. Marcin widząc swoją przyszłą żonę szczerze i prawdziwie się wzruszył. I nic dziwnego! Ola tego dnia wyglądała pięknie! Na co dzień zajmuje się projektowaniem wnętrz, zatem wszelkie zagadnienia estetyczne są jej bliskie. Na dzień swojego ślubu wybrała minimalistyczną suknię ślubną, prosty welon i subtelnie połyskujące dodatki w postaci biżuterii i ozdoby do włosów.
Po first looku najbliżsi pobłogosławili Parę Młodą. Tu również nie obyło się bez łez wzruszenia!
Ślub w minimalistycznym stylu
Ślub Oli i Marcina również utrzymany był w minimalistycznym stylu. Ceremonia odbyła się w pięknym, monumentalnym kościele pw. Świętego Ciała w Bieczu. Państwo Młodzi udowodnili, że ceremonia może być przepiękna bez zbędnych dodatków. Nic nie odwracało uwagi od nich, ich uczucia i sakramentu, który za chwilę połączy tych dwoje do końca życia.
Zauważalny jest trend bardziej minimalistycznych ślubów, gdzie w centrum stoją Państwo Młodzi, a nie spektakularna oprawa. Wiele par rezygnuje obecnie z ogromnych naręczy kwiatów na rzecz delikatnych bukietów pełnych zieleni czy prostych świec, coraz rzadziej spotykane są również dodatkowe atrakcje typu balony lub pokazy fajerwerków. Czasem wynika to z ograniczonego budżetu, czasem z tego, że zmienia się moda, gusta i poczucie estetyki młodych ludzi. Świadomie rezygnują oni z dodatków, bo bardziej niż na zrobieniu piorunującego wrażenia na gościach zależy im na tym, by dzień ślubu przeżyć głęboko, po swojemu i na własnych zasadach.
Czy mi się to podoba? Owszem – doceniam minimalizm oraz dobry smak i uważam, że minimalistyczne uroczystości ślubne to w tych szalonych czasach słuszny trend. Jednocześnie absolutnie nie potępiam wszelkiego rodzaju dodatków, dekoracji czy atrakcji! Najważniejsze byście Wy – Państwo Młodzi czuli się dobrze! To jest Wasz dzień i zorganizujcie go tak byście byli zadowoleni i po latach wspominali ślub oraz wesele z uśmiechem i łezką w oku.
Sesja ślubna w Londynie
Tym razem sesja ślubna była nieco inna – to nie ja zabierałem parę w miejsca, które znam i kocham. Teraz to moja para pokazała mi swój świat i swoje miasto. Z Olą i Marcinem wybraliśmy się na sesję ślubną do Londynu, do ich miejsca, w którym na co dzień żyją i pracują.
Londyn to świetna destynacja na sesję ślubną. Dlaczego? Jest położony stosunkowo blisko, połączenie lotnicze jest doskonałe (lecąc z Rzeszowa mamy przed sobą ok 2,5 godziny lotu), bilety nie są drogie, a miasto ma naprawdę wiele do zaoferowania. W Londynie jest wiele miejsc wręcz ikonicznych. Należą do nich m.in. Big Ben, London Eye, Pałac Buckingam czy Downing Street. Jest również wiele zakamarków i małych uliczek, w których można się zaszyć i chłonąć Londyn, a także fotografować bez tłumów w tle. I na tę właśnie opcję postawiliśmy podczas sesji w Londynie z Olą i Marcinem.
Młodzi pokazali mi “swoje” miejsca i urokliwe, ciche zakątki Londynu. Fotografowaliśmy w pięknych, ceglanych podwórzach i na spokojnych, typowo londyńskich ulicach. Londyn tego dnia nie zawiódł i udowodnił, że nie jest wcale tak deszczowym miastem. Podczas sesji ślubnej mieliśmy bowiem piękne słońce! Na koniec sesji udało nam się też ruszyć za miasto by wykonać kilka spektakularnych kadrów na wybrzeżu.
Sesja ślubna w Londynie? Jestem na tak!